Tańczysz już ponad 20 lat. Studiowałaś taniec w Londynie. Koło trzydziestki postanowiłaś się przebranżowić. Jak doszło do podjęcia tej decyzji? Opowiedz nam swoją historię.
Ponad połowę swojego życia zajmowałam się rozwojem ruchu. Rozpoczynając od rock and rolla akrobatycznego i zapoznając się z innymi stylami jeszcze podczas studiów w Zielonej Górze, na Animacji Kultury na kierunku taniec.
Czułam, że mi to nie wystarczy i w pogoni za marzeniami wyjechałam do Londynu. Dzisiaj taki wyjazd wygląda zupełnie inaczej. Wtedy granice były dopiero otwarte na Polskę. Bez znajomości, bez pewnej pracy, spakowałam „wszystko” i ruszyłam. Dla dziewczyny z niedużego miasta to było spore wyzwanie. Można powiedzieć, że wtedy pierwszy raz otworzyły mi się oczy na to ile jeszcze mnie czeka, że tak naprawdę dopiero raczkuję.
Pierwsze objawy „przebranżowienia” wystąpiły jeszcze w branży tanecznej. Styl, z którego się wywodzę jest pozamykany w pewnych ramach. Były punkty, liczyła się wygrana, a ja miałam rok by to wszystko zmienić i nauczyć się nowej jakości ruchu. By przejść kwalifikacje do szkoły spędzałam sporo czasu na zajęciach tanecznych oraz językowych. Wyzwanie, które sobie wyznaczyłam miało wysoką cenę, ale postawiłam wszystko na jedną kartę i zrealizowałam marzenie. Tańczyłam w różnych grupach i doświadczałam wiele nowego, nie tylko tanecznie. Wtedy jeszcze bardzo po omacku, nie znając za bardzo samej siebie i swoich pragnień. Był to fizycznie dość trudny czas. Praca ciałem na sali po kilkanaście godzin tygodniowo w połączeniu z pracą w firmie cateringowej czy kelnerowaniem w klubach nocnych, restauracjach to zbyt duży wysiłek. W tym czasie napiętrzyło się wiele kontuzji, co też dało mi do myślenia na temat tego jak wygląda praca i działalność tancerza lub właściwie brak takiej działalności.
Problemy ze zdrowiem sprawiły, że zadałam sobie pytanie co dalej, co będzie, kiedy już nie będę mogła tańczyć? Po powrocie do Polski, niestety moje wykształcenie zdobyte w Anglii nie dawało mi możliwości prowadzenia zajęć na terenie naszego kraju, przynajmniej w sposób legalny. Pociągnęło to za sobą zdobycie uprawnień instruktora tańca, a później trenera personalnego. Problemy zdrowotne, które narastały przez lata, źle prowadzone treningi w przeszłości i zbyt duże obciążenie dały mi motywację, by pogłębiać wiedzę o naszym ciele i o tym jak możemy sami lepiej o siebie dbać jako tancerze. W Polsce wciąż jest to temat wymagający rozwinięcia. Wielu tancerzy lub osób, które korzystają z zajęć tanecznych, nie ma wystarczającej wiedzy, by tańczyć przez całe życie i dbać o swoje ciało, jak o narzędzie pracy – tak samo, jak dbamy o komputer. Prowadziłam zajęcia typu „zdrowy kręgosłup” na siłowniach, co oczywiście przynosiło benefity również mi.
Ucząc w różnych szkołach tańca zauważyłam, że czegoś jednak mi brakuje. Poczułam rozczarowanie rzeczywistością. Nie umiałam wybrać jednej koncepcji prowadzenia zajęć i w sumie wciąż nie wiedziałam czy to na pewno jest moja droga. Nie dawało mi to wystarczającej satysfakcji zawodowej i finansowej. Zadałam sobie pytanie czy widzę siebie w tym miejscu za kilka lat. Wpadłam wtedy na coś, co zawsze lubiłam robić (i to nie był taniec), czyli tworzenie, dzierganie, rysowanie, sklejanie, szycie, wbijanie gwoździ – kreowanie. Londyn pokazał mi świetną architekturę. Miejsce, w którym żyjemy może dać nam dużo energii. Ludzie, przechodnie, otoczenie, budynki, drzewa, ławki… Wszystko ma w sobie dźwięki i pewien rodzaj energii. Jeszcze za czasów mieszkania w Londynie bardzo chciałam studiować architekturę wnętrz, albo chociaż zrealizować kurs w tym kierunku. „Dlaczego architektura wnętrz?” – zapytał mój nauczyciel rysunku. Architektura i urbanistyka wydała mi się nieosiągalna – przecież jestem tancerką, nie poradzę sobie ze ścisłymi przedmiotami. Matematykę skończyłam na poziomie trzeciej klasy szkoły średniej, bo na maturze zdawałam język angielski zamiast matematyki. A jednak! Bez większego wsparcia od najbliższych (tylko nauczyciela rysunku, dzięki któremu złapałam wiatr w żagle), mając 27 lat przystąpiłam do 4-letnich studiów inżynierskich – architektura i urbanistyka, a następnie magisterskich. Pracuję w zawodzie od momentu uzyskania tytułu inżyniera. W porównaniu do doświadczenia tanecznego jestem jeszcze w przedbiegach, ale mam jeszcze wiele czasu na rozwój. A zapowiada się całkiem ciekawie.
Czy sądzisz, że w każdym wieku jesteśmy w stanie zmienić branżę?
Wiele osób pewnie się ze mną nie zgodzi, ale ja mówię stanowcze TAK. Oczywiście jest cała lista „przeciw”: nie wyjdzie, niepoważny plan, to się nie uda, to już za późno, jestem już za „stara/stary”. Szczególnie ostatnie słowa słyszałam wielokrotnie, nawet wśród najbliższych. Mówili, że czas na takie studia miałam zaraz po szkole średniej i nie brali tego „pomysłu” na poważnie. Pamiętajmy jednak, że możemy mieć negatywny odzew z zewnątrz, ale jeżeli intuicja podpowiada nam, że damy radę to zrobić i chcemy to robić, działajmy, zróbmy pierwszy krok. Jeżeli boimy się porażki, to najważniejszym jest wiedzieć, że nie da się dojść do celu (czy, jak mawiają niektórzy, do sukcesu) bez niepowodzeń. Oczywiście jest wiele takich celów, których nie jesteśmy w stanie osiągnąć z czystych możliwości „technicznych”, jak chociażby ograniczeń wynikających z motoryki czy upośledzeń. Natomiast ludzie z dysfunkcjami nieraz świetnie dowodzą, że wiele „niemożliwych” zadań da się zrealizować.
Jak sądzisz, dlaczego ludzie nie chcą ryzykować zmieniając pracę?
To akurat nie jest tak czarno-białe, jak mogłoby się wydawać. Wiele aspektów hamuje nas przed zmianą pracy czy zawodu. Sądzę, że zwyczajnie boimy się nieznanego. Lubimy zaplanować sobie całe życie w przód i wygodnie korzystać z realizacji planu. Dobrze nam w naszej strefie komfortu. Chociażby w pracy, która często nie zadowala, ale lepsze znane niż nieznane.
Kolejna sprawa jest taka, że nie jesteśmy nauczeni, że możemy zmienić pracę czy zawód, że to nic złego. Od nas samych zależy czy znajdziemy na siebie sposób. To trochę zarzut w stronę edukacji. Przedmioty takie jak zarządzanie czy przedsiębiorczość w szkołach średnich wciąż pozostawiają wiele do życzenia. Wciąż mamy niestety więcej przedmiotów odtwórczych niż twórczych. To z resztą odrębny i duży temat.
Dobry znajomy kiedyś zapytał mnie, czy i jak bardzo taniec wpływa na to, jakim jestem architektem? Czy architektura wpływa na mój taniec? To wspaniałe zależności, które nas tworzą. Często przypominam sobie tę rozmowę. Wcześniejsze doświadczenia mogą również korzystnie wpłynąć na realizację tych nowych.
Wiele podróżujesz z córką poznając różne kultury. Jak godzisz to z pracą?
🙂 Mam ochotę od razu odpowiedzieć „nie wiem”, ale chyba nie do końca byłoby to prawdą, chociaż często mam takie wrażenie. Praca jest dla mnie ważna i staram się wszystko ustalić tak, by plan się powiódł. Oczywiście szanse są niewielkie, aby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik zanim wyjedziemy, ale staram się z wyprzedzeniem zaplanować termin mojej nieobecności. Natomiast jasno stawiam swoje priorytety, a wyjazdy po życiowe doświadczenia i czas spędzany wspólnie z córką są jednymi z wyższych priorytetów. Praca zawsze się znajdzie, jeżeli będzie trzeba. Jest wiele możliwości. To moje spojrzenie na tę kwestię, przynajmniej w tym momencie. Dla kogo innego celem nadrzędnym będzie doprowadzenie swojej kariery na najwyższy możliwy poziom i to też jest okej.
Jakie do tej pory zakątki świata udało Ci się zwiedzić?
Większość krajów europejskich podstemplowałam w paszporcie jeszcze podczas wyjazdów tanecznych organizowanych przez klub, w którym tańczyłam. W późniejszym okresie pojawiły się dalsze wyjazdy, już raczej z inicjatywy prywatnej. Środkowa Afryka, część Azji Zachodniej, Południowo-Wschodniej i sporadycznie północna jej część.
Czy w trakcie podróży zdarza Ci się pracować?
🙂 Skłamałabym gdybym powiedziała nie, aczkolwiek to było jednorazowe przewinienie! Przed ostatnią podróżą nie udało mi się zamknąć projektu i korzystając jeszcze z 3-dniowego pobytu u przyjaciół w Londynie dopracowałam szczegóły przed miesięcznym wylotem do Indonezji (przynajmniej tak mi się wydawało). Oczywiście sprzęt do pracy został w Londynie. Jak wyprawa w nieznane z plecakiem, to praca schodzi na dalszy plan, wtedy są ważne chwile i momenty. O pracy staram się myśleć dopiero po powrocie. Kiedy byłam w Malang (w środkowej części Javy, tuż przed 9-godzinną podróżą pociągiem do Banyuwangi) dostałam informację o brakach, których uzupełnienie było niezbędne do zamknięcia projektu. Po szybkiej burzy mózgów z zespołem pt. „jak rozwiązać problem”, bez komputera, w środku Indonezji, w pociągu, bez internetu, z przesunięciem czasowym o pięć godzin. Brakująca część zadania została wykonana na kolanie, na kartce, ołówkiem, sfotografowana telefonem i przesłana do Polski. Tam już nastąpiła odpowiednia obróbka „blacharska”. Cudownie mieć wokół siebie równie otwarte osoby i móc z nimi współpracować i uczyć się od nich.
Prócz podróżowania i pracy jako architekt dalej angażujesz się w świat artystyczny. Jak znajdujesz na to wszystko czas? Czy to kwestia dobrej organizacji czy czegoś więcej?
Ponownie mam ochotę odpowiedzieć „nie wiem” 🙂 Wciąż pracuję nad lepszą i dogodną dla ludzi z mojego otoczenia koordynacją tych wszystkich spraw. Jednak nie ma takiej opcji, by wszystko układało się idealnie. Są rzeczy, które po prostu eliminuję na rzecz priorytetów. Jest to wciąż bardzo elastyczna materia, która dopasowuje się do okoliczności 🙂 A tak na poważnie to myślę, że teraz, kiedy odeszło mi spore obciążenie czasowe i fizyczne (mam na myśli ukończenie studiów), dużo łatwiej będzie zagospodarować czas i zorganizować pewne kwestie. W trakcie studiów, kiedy pojawiła się córka, było trudno zaangażować się w taniec. Musiałam odpuścić, czego wtedy bardzo nie chciałam, ale okazało się że największe profity zebrałam właśnie wtedy. To był czas wielu zmian i wielu przemyśleń.
Wiele zmieniło się w moim podejściu do tańca i w myśleniu o nim i o ruchu. Wtedy czułam, że tracę coś bardzo cennego nad czym pracowałam tyle lat. Pojawia się dziecko i to już koniec moich wyzwań tanecznych. Okazało się zupełnie odwrotnie. Odpoczynek od tańca był mi bardzo potrzebny. Rozwój w innych kierunkach wzmocnił moją dzisiejszą życiową postawę i poglądy na wiele spraw, również na taniec. Teraz chyba jest czas, kiedy na nowo wchodzę w świat artystyczny, już jako inna osoba, z innymi inspiracjami i doświadczeniami. To jest chyba najbardziej fascynujące, ta nasza podróż, to kim jesteśmy, czego doświadczamy, czego się uczymy.
Pogodzić to wszystko to duże wyzwanie. Zorganizowanie, chociażby na średnim poziomie, jest wymagane. Dodatkowo powinno być wsparte samodyscypliną i wytrwałością. Znajduję coraz więcej czasu na zajęcia, projekty, spektakle, koncerty i coraz więcej pomysłów rodzi mi się w głowie. Nie zawsze jest na to czas, ale w miarę możliwości towarzyszy mi córka. Zabieram ją na spektakle znajomych, moje własne, czy tańczy ze mną na zajęciach. Oczywiście pójście córki do szkoły wywróci to wszystko do góry nogami. Wtedy będziemy na nowo modyfikować, ustalać i improwizować, co najbardziej lubimy.
Co najbardziej determinuje Twój rozwój?
Odpowiedź jest bardzo prosta. Życie i jego doświadczanie. Córka. Ciekawość. Nie lubię kiedy nuda i rutyna wkradają się na zbyt długo. Aczkolwiek teraz je sobie cenię. Wiem, że to dobry czas na odpoczynek i zebranie sił przed kolejnymi działaniami. Ważnym czynnikiem są też dla mnie ludzie, którzy mnie otaczają. Czy to na sali tanecznej, czy w biurze projektowym. Mam wokół siebie wiele bardzo otwartych i kreatywnych osób i bliskich. Uświadamiają mi, że możemy robić tak wiele różnorodnych rzeczy, które przynoszą niesamowitą satysfakcję z życia. Czerpią radość nawet z tych najmniejszych, błahych rzeczy. Uwielbiam ich za to, że dają mi tę energię i „power”.
Jakie są Twoje dalsze cele i kierunek?
Kierunek? Najchętniej to Południowa Ameryka, lub kolejne części Azji. A tak serio to planów mam sporo, jak zawsze. Długoterminowe są niezmienne od wielu lat. Do tego dochodzą nowe, które pojawiają się podczas mojej drogi. Zawodowo mam do wykonania kilka ciekawych projektów i z niecierpliwością czekam na ich rozpoczęcie. Prywatnie to pogłębianie osobistego rozwoju i to na pewno już podczas kolejnej podróży z córką 🙂 Póki co pragnę skupić się bardziej na tym co jest teraz i czerpać z tego jak najwięcej, dzielić się tym z ludźmi i najbliższymi. Nie chcę zbyt szczegółowo myśleć o przyszłości, a jedynie trzymać się planu w kwestiach priorytetowych. Cała reszta planowanych celów i projektów się zrealizuje. Kiedy? Wtedy, kiedy będzie na to odpowiedni czas. Największa frajda z tych niespodzianek! Nie analizujmy za wiele czy warto. Sięgajmy po rzeczy, które dają nam radość i spełnienie.
Magdalena Brzozowska
Performerka, architekt, a przede wszystkim mama i podróżniczka. Absolwentka Uniwersytetu Londyńskiego – Birkcbeck o kierunku performatywno-tanecznym, oraz Wyższej Szkoły Ekologii i Zarządzania, kierunek Architektura i Urbanistyka. Instruktor tańca i trener personalny. Doświadczenie oraz praktykę taneczną kształtowała na scenie międzynarodowej oraz festiwalach i warsztatach. Współtwórczyni spektakli improwizowanych. Dzisiaj kreuje przestrzeń nie tylko na sali, a również w tkance miejskiej.