Kobieta dwóch branż – wywiad z Małgorzatą Bezubik z Muffin Love

Biznes babeczkowy, czyli branża spożywcza, ale w tym przypadku szyta na miarę. Pani Małgorzato od czego się zaczęło?

Pomysł na personalizowanie słodkości zrodził się na urlopie macierzyńskim, podczas którego miałam dużo czasu na przemyślenie swojej kariery i planów na życie. Wspaniale wspominam ten czas. Mój synek ma raczej spokojne usposobienie, co pozwoliło mi na eksperymentowanie w kuchni i dało miejsce na kreatywność. Zawsze byłam uzdolniona plastycznie, a jako dziecko dużo czasu spędzałam w kuchni z ukochaną babcią, która przekazała mi swoje sekrety i wiedzę w dziedzinie wypieków. W ten sposób pokochałam słodkości i proces ich tworzenia, a dzięki ciepłym rozmowom i wyrozumiałości babci kuchnia nigdy nie kojarzyła mi się z przymusem czy obowiązkiem. To miejsce skupienia, tworzenia i ciepła.

Pracuje Pani również jako nauczyciel języka angielskiego. Czy łączenie tak różnorodnych branży daje więcej możliwości?

Pracuję przede wszystkim jako nauczyciel języka angielskiego i tłumacz konferencyjny. Nigdy nie zrezygnowałam z uczenia na rzecz gastronomii i do tej pory udaje mi się godzić obydwie pasje. Wbrew pozorom są do siebie bardzo podobne. Każdy kurs i każde moje zajęcia są spersonalizowane, czyli dobrane do indywidualnych potrzeb. Dokładnie tak, jak moje ozdoby z lukru. W zawodzie pracuję od 16 lat. W tym czasie poznałam mnóstwo cudownych ludzi, z którymi spędziłam bardzo dużo czasu na rozmowach, bo na tym głównie polega nauka języka.

Gdy weszłam do świata kulinarnego, odkryłam, że tu również wszystko kręci się wokół ludzi. Jedzenie łączy ludzi przy stole, wzbudza emocje, prowokuje rozmowy – kuchnia czy restauracja są taką „szkolną klasą". W obydwu światach siedzę przy stole z fascynującymi ludźmi i rozmawiam, konsumuję, poznaję, doświadczam, uczę się. Często z moich relacji nauczycielskich rodzą się przyjaźnie. W świecie kulinarnym również znalazłam przyjaciół. Co więcej, znajomość języka i moja pasja cukiernicza okazały się idealnym połączeniem, gdyż dały możliwość wyjazdów zagranicznych i prowadzenia warsztatów i pokazów. To podwójna wygrana, a czasem decydująca przewaga na rynku – osobowość, talent, umiejętność przekazywania wiedzy.

Jeśli miałaby Pani porównać branżę spożywczą, z edukacyjną, jakie są główne różnice i która Pani zdaniem daje więcej wyzwań? Co stwarza większe ryzyko?

W branży edukacyjnej pracuję od 16 lat! Kocham swoją pracę, ale myślę, że głównie dlatego, że wybrałam jej bardziej wymagający tor. W procesie nauczania łatwo popaść w rutynę szczególnie jeśli nauczyciel się nie doszkala, nie rozwija, nie podnosi sobie poprzeczki. Dlatego wybrałam nauczanie młodzieży podejmującej studia za granicą i dorosłych w branży medycznej, która jest bardzo wymagająca językowo. Sądzę, iż bycie specjalistą w swoim fachu daje dużo pewności siebie, której właśnie oczekują od nas nasi uczniowie. Warsztat, ugruntowana wiedza, ciągły rozwój, pokora i otwarty umysł przynoszą rezultaty w edukacji, a o to przecież chodzi w nauce języka obcego.

Jeśli chodzi o branżę cukierniczą to liczy się smak i wygląd. Kierujemy się innymi wyznacznikami, takimi jak gust, estetyka, preferencje smakowe. Bazujemy na doznaniach, przyjemności, emocjach. Cukiernictwo to sztuka, a sztuka jest wyborem, świadomym lub mniej. Doceniamy ją lub nie, rozumiemy lub jest nam obojętna. W tej dziedzinie ważne są też trendy, za którymi trzeba podążać, czasem wbrew sobie.

Jest Pani jednym z najpopularniejszych influencerów w Białymstoku. Jakie wyzwania stwarza bycie influencerem?

Jako nauczyciel nigdy nie chciałam być osobą stojącą u szczytu stołu, używać swojego autorytetu, aby dyscyplinować, wyznaczać wyraźną linię pomiędzy mną a uczniami, choćby ze względu na typowy układ sali wykładowej. Uważam, że pokora i kwestionowanie rzeczywistości prowadzą ludzi do rozwoju i sprawiają, że życie jest wyzwaniem.

„Influence” w języku angielskim oznacza wpływ. Niezależnie od dziedziny, w której się obracam, zawsze chciałam zarażać ludzi swoją miłością do języka czy słodkości. Tylko dzięki otwartości na moich odbiorców mogłam zaszczepić w nich chęć i potrzebę współtworzenia czegoś, np. procesu nauki.

Wyzwaniem jest na pewno pogodzenie ról, w których obsadza mnie społeczeństwo z tymi, które sama chcę grać. „Influencer” powinien wywierać wpływ swoją postawą, przekonaniami, wiedzą. Nikt z nas nie gra tylko jednej roli. Jako kobieta, matka, córka, cukierniczka, nauczycielka jestem całością i tylko dzięki temu wachlarzowi jestem autentyczna i kompletna. Wszystkie te role kształtują moje zachowania, wiedzę, doświadczenia i osobowość. Jestem świadoma, że wśród moich obserwatorów są moi uczniowie, dlatego jestem sobą zarówno w klasie, w kuchni, przed obiektywem czy z mikrofonem w dłoni. Myślę, że autentyczność jest rzadka i dlatego ceniona.

Co poradziłaby Pani początkującym i aspirującym influencerom?

Autentyczność, szczerość, wierność samemu sobie i obranej drodze. Dwa razy w życiu próbowałam oszukać przeznaczenie wybierając inną drogę. Traciłam wtedy siebie i toczyłam wewnętrzną walkę ze swoim sumieniem. Raz, gdy chciałam zdradzić karierę nauczycielską dla korporacji. Drugi, kiedy obrałam bardziej komercyjną ścieżkę. Dotarło do mnie, że nie we wszystkim muszę być dobra, zaakceptowałam swoje słabości i pokochałam swoje talenty. Na co dzień mam do czynienia z fascynującymi ludźmi, którzy wywierają na mnie trwały wpływ swoimi zainteresowaniami, pasjami, wiedzą. To są właśnie młodzi „influencerzy”!

Niektórzy mówią, że kończy się czas influencerów. Co Pani o tym sądzi?

Ostatnio słowo „influencer” kojarzone jest niestety z mocno komercyjną działalnością związaną, w głównej mierze, z promowaniem produktów kosmetycznych czy marek odzieżowych. Wpływ takiej osoby ogranicza się tylko do rekomendacji towarów i usług. W tym wąskim i ubogim aspekcie rzeczywiście znaczenie „influencera” zaczyna się kończyć i nudzić odbiorców.

Według mnie „influencer” to człowiek, który swoją postawą, przekonaniami, i osobowością, wywiera trwały wpływ. Wywołuje zmiany, inspiruje, dzieli się swoimi przeżyciami, wiedzą, życiem kulturalnym, edukuje, informuje. Jeśli tak działaliby „influencerzy”, to nie grozi im żaden „koniec”, bo wówczas nie są produktem. Dlatego staram się brać udział w kampaniach społecznościowych nagłaśniających potrzebę profilaktyki w zwalczaniu nowotworów, uczestniczę w akcjach charytatywnych, reprezentuję Polskę i nasz region na zagranicznych wydarzeniach kulinarnych, promuję wydarzenia sportowe dla młodzieży. Działam dużo w tak zwanym „realu” i tymi relacjami dzielę się w mediach społecznościowych.

Jakie są Pani dalsze plany i jaki kierunek Pani obrała?

Póki głos mi pozwoli i będę w miarę przyjemna dla oka i ucha chciałabym jak najdłużej uczyć angielskiego. Na pewno ciągnie mnie nieustannie w kierunku artystycznym. Mam silną potrzebę tworzenia. Mam w sobie ocean emocji, uczuć, przemyśleń. Gdzieś muszę je przelać, bo wybuchnę! Marzę nieśmiało o wydaniu książki…


Małgorzata Bezubik

Małgorzata Bezubik
Z wykształcenia tłumaczka konferencyjna i nauczycielka języka angielskiego. Z zamiłowania cukierniczka artystyczna. Autorka projektu Muffin Love. Pierwsza polska blogerka na największych targach spożywczych w Europie – Anuga. Reprezentuje największe polskie marki z branży mleczarskiej m.in. Mlekovita czy Piątnica. Ambasadorka ogólnopolskiego festiwalu restauracyjnego Restaurant Week.

 

You may like