– Dlaczego kobiety rzadziej niż mężczyźni decydują się na leczenie uzależnienia od alkoholu?
– Myślę, że przede wszystkim utrudnia im podjęcie tej decyzji ogromne poczucie wstydu, które wynika z kilku aspektów. Przede wszystkim ze społecznego i kulturowego obrazu kobiety. Kobieta ma być troskliwą opiekunką, matką, ma być osobą, która daje ciepło, osobą, która przekazuje system wartości swoim dzieciom, dba o rodzinę. Zwróćmy uwagę jakie reakcje budzi widok pijanej kobiety na ulicy – przeważnie wzbudza niezdrową sensację, jeśli nie ma komentarzy wprost, to pojawiają się w głowach obserwujących. Widok pijanego mężczyzny w analogicznej sytuacji raczej nikogo nie dziwi. Kobiety jako członkinie środowisk, w których dorastają mają wpajany od dzieciństwa przekaz – co kobiecie wolno, czego absolutnie nie powinna, co kobiecie przede wszystkim wypada. To jest chyba takie słowo klucz – i na pewno nie wypada kobiecie być pijaną, nie wypada zaniedbywać obowiązków, pracy, rodziny, dzieci. Gdy tak się dzieje, bądź zaczyna dziać, pojawia się poczucie wstydu i trudno jest kobietom przyznać się, że sobie nie radzą na różnych płaszczyznach. Tym bardziej trudno im się przyznać do problemów z alkoholem. Bo problem z alkoholem w społecznym przekonaniu oznacza nic innego jak kompletne niedbanie, leżenie pijaną, zasikaną, dzieci głodne, generalnie pełna patologia. Kobietom po prostu tego nie wypada.
– Zanim jednak wystąpi chroniczna faza uzależnienia, kobiety długo potrafią ukrywać problem.
– Zgadza się. Kobiety często piją w samotności, po to, żeby nikt nie widział, po to, żeby nikt nie wiedział. Piją wieczorami, gdy ogarną już wszystkie obowiązki, piją nocami, gdy dzieci już śpią.
– Kobiety boją się stygmatyzacji z powodu swojej choroby, a czy mają wsparcie wśród najbliższych? W mężu, partnerze, rodzinie, przyjaciołach? Często, gdy mężczyzna jest uzależniony w podjęciu leczenia kibicuje mu całe grono bliskich.
– Różnie z tym bywa. Z mojego doświadczenia niestety wynika, że kobiety które piją rzadko znajdują zrozumienie wśród najbliższych np. w mężach. Uzależnienie jest powodem awantur, często stosowania przemocy, gróźb. Trudno kobietom to wsparcie znaleźć. W odwróconej sytuacji, to żony często „organizują” uzależnionym mężom pomoc, dzwonią, zasięgają porady specjalisty, przywożą do ośrodka na terapię. Dużo rzadziej taka sytuacja dotyczy kobiet. I to też wiąże się z poczuciem wstydu w mężczyznach, że nie potrafią ogarnąć własnej rodziny. Bo mężczyzna w społecznym postrzeganiu jest tym, który powinien się troszczyć o rodzinę, tak by sprawnie funkcjonowała. Gdy pojawia się uzależnienie kobiety, coś nad czym mężczyzna w ogóle nie panuje, nie ma kontroli, pojawia się dodatkowa frustracja. Generalnie kobiety mają mniej zrozumienia, jeśli zapadną na chorobę jaką jest uzależnienie zarówno wśród najbliższych jaki i w ogólnym odbiorze społecznym.
– A samo uzależnienie różni się wśród kobiet i mężczyzn?
– Jeżeli mówimy o samych mechanizmach uzależnieniach, o tym jak je definiujemy czy diagnozujemy, to oczywiście nie różni się. Uzależnienie to choroba, ma określony przebieg, wiadomo jakie mechanizmy w niej się uruchamiają, zarówno te które są powodem, jak i te które chorobę podtrzymują, czy te które odpowiadają za nawroty. Natomiast sam przebieg uzależnienia kobiet jest nieco inny, ponieważ sposób picia kobiet jest inny niż pice mężczyzn. Rzadziej jest to picie towarzyskie, częściej „schowane”, zakamuflowane, picie w tajemnicy. Picie cały dzień, ale małymi porcjami. Wypełnianie obowiązków, ale na lekkim rauszu. Środowisko łatwiej akceptuje fakt, że od kogoś czuć alkohol, ale ten ktoś funkcjonuje niż kogoś kto upija się w trupa. Dlatego kobiety bardziej się kamuflują.
– Kobiety uzależniają się szybciej?
– Zgadza się, Wynika to z fizjologii, ale też ze sfery emocjonalnej. Jestem przekonana, że u kobiet dużo szybciej w przebiegu choroby pojawia się poczucie wstydu i refleksja – co ja robię? dlaczego ja to robię? Z tymi trudnymi emocjami ciężko sobie poradzić, złagodzi je kolejna porcja alkoholu. W związku z tym mechanizm nałogowego regulowania emocji bardziej podtrzymuje uzależnienie.
– Czy podobnie ma się sytuacja z tzw. wysoko funkcjonującymi alkoholiczkami? Kobietami na wysokich stanowiskach, robiących kariery?
– Myślę, że ta grupa kobiet jeszcze większą wagę przywiązuje do dbania o pozory. Dzieje się tak w momencie, gdy zaczynają sobie uświadamiać, że coś jest nie tak.
– Same sobie uświadamiają?
– Jeżeli następnego dnia po spożyciu, wstają na kacu, z rozmazanym makijażem, nie pamiętając dokładnie przebiegu nocy, to bardzo zależy im na tym, by środowisko nie zauważyło, że do 4 rano opróżniły 2 butelki wina i zasnęły w ubraniu. Owszem, są sytuacje zawodowe w korporacjach, biznesie, służbie zdrowia, jak spotkania towarzyskie, delegacje, konferencje, które sprzyjają spożywaniu alkoholu, jednak tam raczej trzeba się pilnować. Stąd późniejsze dopijanie w pokoju hotelowym za zamkniętymi drzwiami. Dużo tu dbałości o pozory, ale po co ludzie mają oceniać. Przecież jestem ambitna, wywiązuje się z obowiązków, wiele osiągnęłam, jestem nagradzana. To, że się od czasu do czasu napiję, to ze się upiję od czasu do czasu, a nawet często upiję, w żaden sposób nie przeszkadza mi w funkcjonowaniu. I nie ma potrzeby, aby moje picie zaburzało innym ogląd mnie jako specjalistki.
Jednak myślę, że poza większym kamuflażem i dbaniem o pozory większych różnic w funkcjonowaniu wysoko funkcjonujących alkoholiczek w moim przekonaniu nie ma. Muszę też podkreślić, że budzi trochę mój sprzeciw określenie wysoko funkcjonujący alkoholik – także w odniesieniu do uzależnienia mężczyzn. Bo co to znaczy? Że jest lepszy? Ze jest bardziej ogarnięty w swoim uzależnieniu? Że stać go na prywatne detoksy? Myślę, że jest to mit społeczny podtrzymujący uzależnienie u osób tzw. wysoko funkcjonujących, czyli osób, które robią karierę osobistą, odnoszą jakieś sukcesy zawodowe. Mnie to osobiście nie przekonuje. Jest to osoba uzależniona, jest to osoba chora. Często osoby uzależnione tzw. wysoko funkcjonujące długo broniły się przed uznaniem swojej choroby. Głównym argumentem było to, że sobie radzę w pracy, że ogarniam. Gdy tak naprawdę już wiele sfer wymknęło się spod kontroli.
– A kiedy kobiecie powinna zapalić się czerwona lampka w temacie – czy mam problem?
– O ile się w ogóle osobie uzależnionej zapali czerwona lampka. Idealizując, z perspektywy terapeuty byłoby doskonale, gdyby zapalała się ta lampka ostrzegawcza. Odpowiadając, sygnałem ostrzegawczym jest np. pierwsze upicie się przy dziecku, czy nie odebranie dziecka z przedszkola, bo jest zbyt pijana, sygnałem jest, gdy po przepiciu wsiada do samochodu, gdy prowadzi pod wpływem, gdy bierze L4 z powodu nadużycia alkoholu, gdy nie jest w stanie dotrzymać umów, obietnic w związku z używaniem alkoholu.
– Zaczęłyśmy rozmowę od pytania, dlaczego kobiety rzadziej trafiają na terapię, zakończyć chciałam pytaniem, jak zmotywować kobietę, aby zaczęła się leczyć?
– Oczywiście idealnie byłoby, gdyby osoba uzależniona poniosła takie konsekwencje swojej choroby, jak np. utrata prawa jazdy, pracy, pozycji. Gdyby zaczęła tracić. Przy dużym oporze osoby uzależnionej, najlepszym sposobem jest interwencja ludzi bliskich, ludzi dla osoby uzależnionej ważnych. Dobrze by było, gdyby mógł wziąć w niej udział specjalista, który nie jest emocjonalnie uwikłany. Takie spotkanie ma swoją strukturę i zasady, dlatego warto się do niego przygotować. Interwencja nie zawsze przyniesie pożądany efekt, ale jest to sposób, aby próbować osobie uzależnionej pomóc i ważne narzędzie dla często bezradnej rodziny.
– Czy zdarza się Pani uczestniczyć w tego typu spotkaniach interwencyjnych?
– Tak, oczywiście. W ośrodku, w którym pracuję odbywają się interwencje, jak również przygotowania bliskich do ich przeprowadzenia.
Patrycja Myśliwiec,
Mgr resocjalizacji, Specjalista psychologii kryzysu i interwencji kryzysowej
Terapeuta uzależnień w Prywatnym Ośrodku Leczenia Uzależnień Nowy Dzień w Gaju
Mgr Patrycja, jak i inni specjaliści w dziedzinie leczenia uzależnień pracują w naszym Prywatnym Ośrodku Leczenia Uzależnień Nowy Dzień.
Ośrodek znajduję się przy ul.Akacjowa 26, 32-031 Gaj
Czekamy z pomocą 24h/dobę.