„Nauczyłam się obserwować ludzi i cierpliwie czekać na 'decydujący moment’, emocję, akcję, którą warto było uchwycić” – wywiad z Magdaleną Ławreszuk

Magdo, od lat zajmujesz się fotografią i tradycyjnie, jak to bywa na naszym portalu, chciałam zapytać o początek Twojej kariery. Czy najpierw była w Tobie pasja, która przerodziła się w realny zawód, a następnie firmę, a może właśnie w pracy odnalazłaś pasję?

– Fotografia zawsze była moją pasją, choć początki były dość trudne… Gdy miałam 8-9 lat uwielbiałam robić zdjęcia, wtedy jeszcze aparatem na kliszę marki Praktica i dopiero po wywołaniu zdjęć okazywało się, że na większości klatek osoby były widoczne… od głowy w górę… Z czasem poprawiłam umiejętność kadrowania i aparat zawsze i wszędzie mi towarzyszył. Nauczyłam się obserwować ludzi i cierpliwie czekać na “decydujący moment”, emocję, akcję, którą warto było uchwycić. Na studiach poznałam więcej osób z podobnym zainteresowaniem, brałam udział w spotkaniach Studenckiej Agencji Fotograficznej, miałam też swoją pierwszą wystawę na Wydziale Socjologii UwB. Na wiele lat fotografia pozostawała jednak w sferze pasji, dopiero poznanie mojego męża ukierunkowało moje zainteresowanie w stronę zawodową. Razem zaczęliśmy realizować coraz więcej projektów, rozwijaliśmy swoje umiejętności i tak to już trwa ponad 10 lat…

Praca fotografa przez większość czasu, mimo tego, co sądzi większość ludzi, odbywa się przede wszystkim po wykonaniu sesji, przed komputerem. Trzeba zrobić wstępną selekcję, która naprawdę zajmuje mnóstwo czasu i obrobić każdą fotografię, a na koniec przyjąć na klatę uwagi klienta. Co Ci sprawia największą przyjemność, a z którego etapu chętnie byś zrezygnowała?

– Rzeczywiście, moja praca w większości polega na siedzeniu przed komputerem, selekcji i opracowywaniu zdjęć. Największą przyjemność na pewno sprawia mi sam proces powstawania zdjęć, spotkanie z osobą, która chce zaufać mi i współpracować dla osiągnięcia najlepszego efektu. W zależności od rodzaju sesji jest inny proces selekcji, czasami jest bardziej, czasami mniej uciążliwy – np. podczas sesji wizerunkowej standardowo najlepsze zdjęcia są na koniec danego etapu, więc selekcja jest dość oczywista. Wśród fotografów jest takie powiedzenie, że przez pierwsze minuty trwania sesji można by nie wkładać do aparatu karty pamięci, ponieważ osoba, która pozuje, a nie ma jeszcze doświadczenia w staniu przed obiektywem, zanim poczuje się komfortowo, jest spięta, niepewna ustawienia swojego ciała, rąk, nóg, głowy… Czas jednak robi swoje, zwykle po ok. 30 minutach spotkania osoba oswaja się z sytuacją i dużo lepiej wychodzi na zdjęciach. Najchętniej bym zrezygnowała z etapu selekcji zdjęć z wydarzeń, ponieważ oznacza to często przeglądanie tysięcy plików, a finalnie powinno ich zostać np. 300-500.

Na co dzień pracujesz z mężem. Czy Wasza osobista relacja pomaga Wam w codziennej pracy, a może wręcz przeciwnie – utrudnia współpracę?

– Gdyby nasza osobista relacja utrudniała współpracę, pewnie już byśmy razem nie pracowali. Zdarzają nam się oczywiście tarcia w trakcie procesu realizacji projektu, ponieważ mamy różne osobowości, ale często okazuje się, że ostatecznie te nasze różnice uzupełniają się i osiągamy kompromis. Na pewno istotne jest przypominanie sobie wzajemnie o intencji, jaka zawsze nam przyświeca, a jest nią satysfakcjonujący wszystkie strony efekt.

Zauważyłam, że często współpracujecie z artystami. Czym różni się fotografia reportażowa od tworzenia zdjęć / wizualizacji dzieł sztuki?

– Zdecydowanie są to inne rodzaje fotografii – fotografia reportażowa wymaga czujności, szybkiej reakcji, polowania na emocje i interakcje, natomiast fotografia dzieł sztuki to praktycznie godziny spędzone w studiu na przestawianiu źródeł światła w ten sposób, aby np. odpowiednio oświetlić centymetrowy fragment rzeźby. Wymaga to przede wszystkim cierpliwości, otwartości na wiele testów, dążenia do perfekcji w wydobyciu dramatyzmu i trójwymiarowości obiektu, który jest fotografowany.

Czy masz może w swojej głowie jakąś sesję, która wspominasz jako swoje największe wyzwanie – ta, która miała z założenia się nie udać?

– Nie zakładam nigdy, że sesja się nie uda, raczej w trakcie współpracy mam pewne przeczucia co do oczekiwanego efektu przez klienta. Kiedyś zdecydowałam się na współpracę z właścicielką marki bielizny, która miała bardzo specyficzne wymagania odnośnie do oczekiwanych efektów sesji. To znaczy, okazało się już po wykonaniu zdjęć, że wg klientki modelka nie prezentuje się na zdjęciach tak doskonale, jak tego oczekiwała i w związku z tym miałam w postprodukcji zrobić jej transformację, żeby wyglądała tak, jak sobie wyobrażała idealną modelkę. Pewne poprawki w zakresie np. niedoskonałości skóry są jak najbardziej wskazane, ale w tym przypadku lista poprawek była tak długa, że modelka w ogóle by się siebie nie przypominała, co oczywiście w jakimś sensie odbiorca zdjęć by wyczuł. Na pewnym etapie wiedziałam, że ta współpraca nie ma już sensu, a ja nie chcę robić czegoś wbrew sobie. Nauka z tej lekcji jest taka, że nie mam ciśnienia na każdego klienta, wolę mieć ich mniej, ale takich, z którymi nadajemy na tych samych falach. Inaczej, jak w każdej innej branży, taka praca robi się po prostu męcząca.

Mówi się o specyfice każdej branży. A mianowicie moi klienci tak zawsze zaczynają pierwsze spotkanie: „nasza branża jest specyficzna” lub „nasz produkt/usługa jest specyficzna”, ewentualnie „nasze miasto jest specyficzne”. Magda powiedz, proszę, dlaczego Twoja branża jest specyficzna?

– Być może branża fotograficzna jest specyficzna dla osób, które pracują w stałych godzinach od do. U nas nie ma takiego podziału, normalne jest pracowanie w weekend i święta, włączając w to dużo podróżowania. Poza tym, jak w każdej innej branży, polega głównie na budowaniu relacji z klientem i pomaganiu mu w rozwiązaniu jakiegoś problemu, czyli np. braku zdjęć na stronę internetową czy do postów na social media.

Zakładam, że dużo zleceń macie z eventów lub ślubów. Czy w dużym stopniu dotyczy Cię sezonowość biznesu?

– Okres pandemii mocno zmienił proporcje rodzaju zleceń, jakie otrzymywałam. Fotoreportaże z wydarzeń zajmowały dużo terminów w kalendarzu, a w pewnym momencie praktycznie zniknęły i dopiero od niedawna, powoli wracają. W związku z tym standardowo jesień, szczególnie wrzesień-październik, jest bardzo intensywna, a reszta roku nie podlega już takiej sezonowości i większość projektów realizujemy na bieżąco.

W jaki sposób z Twojej perspektywy można skalować firmę, która zajmuje się produkcją filmów i zdjęć?

– Skalowanie w tej branży polega na tworzeniu zespołów, które mogą wykonać większość zlecenia bez mojego udziału, np. pojechać na wydarzenie i zebrać materiał video, następnie go zmontować. Ja mogę nadzorować taki proces realizacji, ewentualnie nanieść poprawki. Wymaga to wyszkolenia takich osób, by jakość usług była tak wysoka, jakbym sama ją wykonywała. Jestem na etapie, że tworzy się taki zespół osób, z którymi współpracuję i którym ufam. Dzięki temu mogę przyjąć trochę więcej zleceń.

Według Ciebie, w jaki sposób automatyzacja wciąż wpływa i może jeszcze wpłynąć na film i fotografię?

– Automatyzacja pewnych zachowań i procedur pozwala na szybsze i terminowe zrealizowanie projektu. Nie jest to, oczywiście, fabryka i efekty pracy nie schodzą jak z taśmy, ale nawet takie proste czynności, jak robienie kopii zapasowych plików potrafi bardzo dużo ułatwić w przypadku jakiejś awarii sprzętu.

Często mam wrażenie, że w czasach, gdy każdy ma telefon z całkiem niezłym aparatem w kieszeni, wiele osób od razu czuje się fotografem. W jaki sposób tak łatwy dostęp do narzędzi edycji, które dają media społecznościowe i smartfony wpłyną na rynek fotografii?

– Fotografia zmieniła się diametralnie przez te ponad 100 lat, odkąd została wynaleziona i nie ma co z tym walczyć. To jest naturalna ewolucja, niegdyś bycie sfotografowanym było dużym przywilejem, teraz jeden klik smartfonem i mamy selfie. Technologia pędzi jak szalona, a dostęp do dobrej jakości aparatów w telefonach pokazuje, że każdy z nas może zrobić dobre zdjęcie. Kiedyś to głównie ograniczenie w dostępie do dobrego sprzętu selekcjonowało ludzi na tych którzy mogą być lub nie fotografami. Teraz już nie ma tak wyraźnego podziału, ale faktem jest, że żeby nadążyć za trendami i coraz wyższymi oczekiwaniami co do jakości zdjęcia komercyjnego, należałoby zainwestować w sprzęt o wartości przynajmniej średniej klasy auta.

Magdo, nadal trwamy w czasie pandemii. Jak lockdown i to, co się dzieje wpłynęło na Twoją firmę? Czy odczuliście duże straty, a jeśli tak, to czy rynek się już Waszym zdaniem ustabilizował?

– Mam wrażenie, że rynek się cały czas stabilizuje, ale do poziomu sprzed pandemii jeszcze jednak sporo brakuje. Straty w firmie były, oczywiście, bardzo duże, bo jednak wykonywanie zdjęć i filmów nie są usługami pierwszej potrzeby i klienci odsuwali takie decyzje na później. Trzeba było cierpliwie poczekać i np. przeznaczyć wolny czas na doskonalenie swoich umiejętności i rozwój nowych kompetencji – w naszym przypadku było to organizowanie przestrzeni do nagrań filmów szkoleniowych pod kątem You Tube. Nawet w takiej nieoczekiwanej sytuacji należy szukać możliwości do rozwoju osobistego, być otwartym na zmianę. Tylko w ten sposób nasza aktywność zawodowa będzie nadal fascynującą przygodą.


Magdalena Ławreszuk
Fotografka, prezes zarządu Entu sp. z o.o., wiceprezes PSWF KBB, wraz z mężem od ponad 10 lat zajmuje się fotografią komercyjną, tworzeniem filmów promocyjnych i innych treści multimedialnych pod kątem stron www i social media dla klientów.
Kontakt:
– Facebook: /lawreszukfotografia
– Instagram: @lawreszuk_fotografia

You may like